Do książek

- Wiesz jak to jest, kiedy ukochana osoba mija Cię bez słowa? Wiesz jak to jest, kiedy chcesz spojrzeć pewnej osobie w oczy, a nie możesz, bo po paru sekundach, musisz odwrócić się, kryjąc łzy? Wiesz jak to jest, kiedy w rozmowie łamie Ci się głos? Wiesz, jak to jest, kiedy tracisz oddech, bo patrzysz na niego, wiesz jak to jest, kiedy wracając do domu, masz płacz na końcu nosa? Wiesz jak to jest, kiedy kładziesz się spać z nadzieją, że może wreszcie szloch nie będzie Ci przeszkadzał w zasypianiu? Wiesz jak to jest, kiedy wstajesz rano i masz świadomość tego, że kolejny dzień będzie powtórką poprzedniego? Wiesz jak to jest, kiedy umierasz wiedząc, że żyjesz? Nie wiesz? To proszę nie pierdol mi o tym, że czas leczy rany..





Nienawidzę siebie. Nienawidzę swoich włosów, chciałabym posiadać inne. Nienawidzę swojej twarzy, chciałabym mieć urodę azjatycką. Nienawidzę swoich paznokci, chciałabym mieć idealne, nie łamiące się. Nienawidzę swoich cycków, najchętniej bym je komuś oddała. Nienawidzę swojego tyłka, jest płaski. Nienawidzę swojego brzucha, chciałabym mieć widoczne żebra i mieć idealnie płaski brzuszek. Nienawidzę swoich obojczyków, za mało je widać. Nienawidzę swoich ud, są ohydnie grube, nieproporcjonalne. Nienawidzę swoich łydek, też mogłyby być smuklejsze. Nienawidzę całej siebie, czuję wstręt. Gdy patrzę w lustro- chce mi się wymiotować. Nienawidzę swoich myśli, które czasem przerażają mnie samą. Nienawidzę tego wiecznego poczucia winy jaki posiadam. Nienawidzę tej niepewności. Nienawidzę tych złudnych nadziei w tym zasranym łbie. Nienawidzę tego wiecznego bólu. Nienawidzę tego poczucia samotności, mimo że ludzie mnie otaczają. Nienawidzę uczucia bycia bezwartościowym i beznadziejnym, nieprzydatnym i niekochanym. Nienawidzę wszystkiego co jest ze mną konkretniej związane. Nienawidzę tego, że siebie nienawidzę. NIENAWIDZĘ TEGO WSZYSTKIEGO. NIENAWIDZĘ, ŻE CO WIECZÓR PŁACZĘ. NIENAWIDZĘ, KURWA. NIENAWIDZĘ! WSZYSTKIEGO TEGO NIENAWIDZĘ!





Dziewczyny są jak lalki - możesz ją ubrać, rozbierać, całować, bić i wyrzucić
Ale pamiętaj: Prawdziwy mężczyzna nie bawi się lalkami !





Długo się nie zastanawiałam i po prostu go przytuliłam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale było coś co mnie ucieszyło, odwzajemnił mój uścisk. Staliśmy przez chwilę wtuleni w siebie, czułam się tak dobrze i bezpiecznie przy nim.




Kiedy miałam 4 lata, Mama dała mi piękną porcelanową lalkę z bladą twarzą bez emocji, różanymi policzkami i chudymi nóżkami Powiedziała mi, że jestem tak piękna jak ta lalka Ale jej twarz mówiła, że kłamie. Kiedy miałam 7 lat, Chciałam bardziej przypominać moją lalkę Więc chciałam przestać się uśmiechać Ale to było naprawdę trudne. Kiedy miałam 10 lat, Mama powiedziała mi, że jestem gruba więc pobiegłam do pokoju płacząc moja lalka spadła i rozbiła ramię posklejałam części, ale nadal było widać pęknięcia Więc wzięłam marker i narysowałam takie same na swoich nadgarstkach. Kiedy miałam 13 lat, spędzałam dużo czasu sama w pokoju myśląc jak być bardziej podobną do mojej lalki nawet jeśli nienawidziłam jej, bo była piękniejsza niż ja Kiedy miałam 16 lat, przestałam jeść bo moja lalka też nie jadła. Teraz, linie na moich nadgarstkach zmieniły się w pęknięcia moja twarz jest zmęczona, ale blada Nie uśmiecham się i prawie nie jem. Popatrz, mamo Teraz wyglądam jak moja lalka.






Nie kochaj za urodę bo przeminie. Nie kochaj za włosy bo posiwieją i się przerzedzą. Nie kochaj za gładką skórę bo zwiotczeje i się pomarszczy. Nie kochaj za figurę bo łatwo ją stracić. Nie zakochuj się w charakterze bo on też może się zmienić. Zakochaj się w oczach. Tylko one przez całe życie pozostaną tak samo piękne. W oczach jest ukryta prawda o człowieku.







Popełniłam wiele błędów, wiem. Ale dzięki nim nauczyłam się, że życie nie jest takie proste i trzeba nauczyć się walczyć z każdą przeciwnością losu. Być silnym, nie poddawać się. Tylko wstać i walczyć o to by było nam jak najlepiej. Walczyć o swoje szczęście.






Czasem człowiek musi stracić by zobaczyć czy kochał Przeszłość jest jak stygmatyzm, wraca i boli jak diabli, Ale wcześniej czy później los odpłaca tym, co kradli..







Brakuje mi tych momentów w których dzięki niemu czułam się tak niemożliwie bezpieczna. Brakuje mi jego poczucia humoru, tego kiedy potrafiliśmy śmiać się do łez, dostawać głupawek, ganiać się na podwórku jak małe dzieci. Razem mogliśmy przenosić góry. Szkoda że te czasy kiedy mogłam go nazwać "przyjacielem" już dawno mineły.







Nie potrafię z Tobą być, ale nie potrafię do końca się z Tobą pożegnać.







- Po prostu kochaliśmy się zbyt mocno by być razem, ale nie wystarczająco by się rozstać. I tak to właśnie wygląda. Zbudowaliśmy przyjaźń na gruzach miłości i lojalność na popiole zazdrości. Tak czasami bywa, gdy uczucia spalają się zbyt szybko. Gdy ludzie decydują się na wielkie słowa zbyt łatwo. Gdy ludzie nie do końca rozumieją sens składanych obietnic i nieświadomie łamią je robiąc kalekimi swoich towarzyszy. Ale na szczęście… na szczęście są jeszcze takie przypadki jak my.







Tak. Zdecydowanie się na ten związek było ogromnym błędem. Przyniósł on tyle smutku, cierpienia, nieprzespanych a przepłakanych nocy.
Ale zakończenie go było jeszcze gorsze. Było podaniem tego o co toczyliśmy walkę. Było przegraniem każdego uśmiechu i szczęśliwego wspomnienia. Jasne, nie byliśmy idealną parą. Byliśmy tylko dwójką nastolatków zatraconych i zagubionych w sobie nawzajem. To właśnie to czyniło nas przyjaciółmi a za razem wrogami. To dzięki temu zapragnęliśmy być razem i potem postanowiliśmy się rozstać.
Nasza przygoda była pełna kłótni, nieporozumień i niespodziewanych pocałunków. Tajemnic, rozstań i powrotów. Miała wiele skaz. Wiele rys i niedoskonałości. Była porażką. Błędem, którego nigdy nie powinniśmy przestać popełniać.







-Twój uśmiech doprowadza mnie do szaleństwa. Twoje oczy wprowadzają mnie w stan euforii. Twój głos pobudza moje zmysły, a dotyk paraliżuje kończyny.
Patrzę na ciebie i szukam słów, które mogłyby opisać co się dzieje. Analizuje każde z nich, lecz żadne nie jest wystarczająco doskonałe. Wyliczam ich błędy rozumiejąc, że nic nie jest w stanie dorównać tej chwili, gdy czuję, że jesteś tylko ze mną i tylko dla mnie. Bo jesteś, prawda księżniczko?






Możesz sobie myśleć, co chcesz, ale na tym cholernym świecie nie ma żadnej innej kobiety, którą mógłbym kiedykolwiek kochać tak jak ciebie.





Czy go kochałam? Uczucie, którym go darzyłam było jednocześnie wybawieniem i kulą u nogi. Było jak urwisko, z którego spadałam i jak spadochron, który chronił mnie przed upadkiem. Bycie blisko niego było czymś niebezpiecznym i obcym, ale… trzymanie się z dala było nieustającą tęsknotą. Może i faktycznie mnie zniszczył. Może… oddałam mu się zbyt szybko i za bardzo. Może…. ten żar, który we mnie rozpalił był tym samym, który zamienił moje obolałe serce w popiół, ale… i tak zawsze do niego wracałam. Nie potrafiłam z nim żyć. I nie chciałam żyć bez niego.
Nie wiem czy to była miłość, czy może zwykłe przywiązanie, ale chcę wierzyć, że tak właśnie było. Że kochałam tego zniszczonego przez świat mężczyznę całą sobą a on, choć w niewielkim stopniu to odwzajemniał. Być może znowu się mylę, okłamuję. Ale ta nadzieja, że ten czas nie był czymś straconym jest zbyt kusząca, by ją odrzucić. A ta świadomość, że może nie zawsze skazani byliśmy na porażkę jest pewnego rodzaju raną, która miała się już nigdy nie zagoić.





Chyba nie pasuje do tego świata.
Pokochałam go za poczucie humoru, nie za uśmiech. Zauroczyło mnie to jak na mnie patrzy, nie widziałam wówczas koloru jego oczu. Jego usta też były mi obce, zbyt zasłuchałam się słowami, które wypowiadał. Nie interesował mnie jego głos, a to jak uroczo się łamał, kiedy mówił do mnie. Nie widziałam w nim wysportowanej sylwetki, pięknej twarzy, czy markowych ciuchów a niewyobrażalną inteligencje, która budowała jego pewność siebie.
Nie liczyło się dla mnie czy miał osiągnięcia w sporcie, czy trenował w jakimś klubie, czy miał w domu mnóstwo złotych medali. Za to zajebiście mi imponowało jak starał się brać udział w analizie wiersza Słowackiego. Doskonale wiedział, że uwielbiam Polski. Że miło mi będzie dla odmiany rozmawiać o tym z kimś więcej niż tylko nauczycielem. A i ja wiedziałam, że nieszczególnie obchodziły go losy poety wpisane w Testament.
Niezwykle działały na mnie ukradkowe spojrzenia, nigdy nie usłyszałam od niego sprośnych słówek czy nieszczerych komplementów. Zakochałam się w szacunku, którym darzył każdą dziewczynę, zwłaszcza mnie.
Pokochałam go za to, na co inni nie zwracali uwagi. Za to, co było dla reszty niedostrzegalne. Za to jaki był, a nie za to jak się zachowywał. Widziałam w nim więcej, niż wyimaginowaną na potrzeby ludu postać. Dla mnie nie był kukłą sterowaną przez otoczenie.
Jak tak o tym myślę, to serio nie pasuje do tego cholernego świata pozerów i szpanerów. Nie potrafię patrzeć na wszystko tak płytko i powierzchownie. I coś mi cicho szepcze do ucha, że on też.




Przeraża mnie to, że miłość do ciebie mnie uskrzydla i ciągnie w dół za razem. Że doceniam najmniejsze gesty jednocześnie domagając się wiekich słów. Że pragnę Cię nawet wtedy, gdy Cię od siebie odpycham. I że choć powinnam wyrzucić Cię ze swoich myśli, odwiedzam Cię w naszych wspólnych wspomnieniach każdej nocy.
Czynisz mnie mocną i słabą. Pewną siebie i zagubioną. Radosną i nieszczęśliwą. Ale najważniejsze… sprawiasz, że jestem sobą.






Między nami jest jakieś przyciąganie. Nawet nie jestem świadoma naszych zsynchronizowanych ruchów i minimalnej odległości, która ledwo utrzymyuje się w granicach jako tako przyzwoita.
Ciągle przyłapuję się na zerkaniu w Twoją stronę. Na rozmyślaniu o tym jaki masz dzisiaj nastrój. Czy spałeś dzisiejszej nocy. Czy długo czekałeś aż przyjedzie tramwaj. Czy przydarzyło Ci się coś miłego.
Co dwa kroki rozglądam się, czy nie pojawisz się zza zakrętu. Co pół odwracam się i sprawdzam, czy nie idziesz za mną. To stało się moją małą obsesją.
I widzę… widzę, że Ciebie też do mnie ciągnie w ten niewytłumaczalny sposób. Zdradzają to Twoje oczy radośnie się rozpromieniając podczas zetknięcia z moimi.
Jednak los byłby zbyt piękny, gdyby dając nam tą fascynację, podarował przy okazji odrobinę szczęścia i przychylności.
Tak to odczuwamy potrzebę rozmowy, lecz zawsze gdy któreś się do niej zbierze pojawia się ktoś, kto w niej przeszkadza.
Rozpaczliwie pragniemy swojego dotyku, a zawsze ktoś staje między nami.
Chcemy swojej uwagi, a zabierają ją kolejne już osoby trzecie.
I tak wszystko nas do siebie ciągnie i odpycha za razem. Łączy nasze drogi i rzuca nam kłody, byśmy się na niej potknęli. Daje nam miłość, lecz bez czasu byśmy mogli dać jej rozkwitnąć.





Może to chore i dziwne, ale pomogłeś mi. Uspokoił mnie Twój uśmiech w chwili, gdy opanowanie było cenniejsze od złota. Dodały siły mi Twoje oczy wpatrzone we mnie z nieprzezwyciężoną wiarą. Umocnił mnie Twój głos, z lekka zachrypnięty i pełen bezsprzecznej pewności, że ze wszystkim sobie poradzę.
I tak właśnie było.
Gdy przed nosem miałam arkusz z pytaniami decydującymi o mojej przyszłości, gdy od jednego pióra i kilku kresek zależały moje marzenia, jedynie Ty potrafiłeś mi pomóc. Jedynie Ty wiedziałeś jak mnie ocalić. Jak uratować. Czym wesprzeć.
Zostałeś moim bohaterem. Z resztą, nie pierwszy i nie ostatni raz.







Jeśli piszemy do kogoś po miesiącach, dniach nie odzywania się, a ta osoba nie odpisuje wiedz, że nie jest warta Ciebie. Bo jak można nie odpisać człowiekowi, który schował dumę i odważył się przełamać ciszę. Który minutami patrzył się na gotową do wysłania wiadomość, którą po walce swoich myśli wysłał. Pamiętaj, że cisza też jest odpowiedzią, która pokazuje nam, że tak na prawdę nic nieznaczyliśmy dla tej osoby. Bardziej boli ale już nie ma powrotu. Przestań czekać. Żyj a może kiedyś zapomnisz.




Nie wyobrażam sobie być z kimś z przymusu, bez powodu czy dlatego, że nie miałabym lepszej opcji. Być z kimś to nie tylko chodzić za rękę i często się spotykać, czy recytować oklepane wyznania miłosne. To jest coś o wiele więcej, nie wiem czy wiesz o czym mówię. To jest być blisko kogoś, jako człowiek. Znać jego nawyki, wiedzieć co go boli i jak mu pomóc. Być skutecznym lekiem na jego smutki, nie móc spać z tęsknoty. Miłość musi być gorliwa i zaborcza, nie może być “od tak”. Nie może być monotonna jak codzienność, tylko dzika i nieokiełznana. Nie mówię, że musicie oddychać w tym samym tempie i rozumieć się bez słów. Nie ma dwóch idealnie dobranych osób. Ale te różnice, błędy, czynią z nich ludzi. To jest piękne. Kiedy dwoje najzwyklejszych ludzi którzy mają na swoich kontach zarówno wzloty i upadki zaczynają dzielić ze sobą życie. Nie umiem ubrać w słowa.
Miłość to fascynacja, chęć odkrywania coraz to nowych warstw. To niezwykła odwaga, a kto się nie boi, nie może powiedzieć, że jest odważny.
Musisz być przy tym kimś, bo bez tego nie potrafisz funkcjonować. Ciągle czujesz pustkę której nie możesz niczym zapełnić. Jesteś jak bez nogi, bez ręki, bezwładny, bezsilny.
Każdy ruch drugiej osoby, to czy pocałuje Cię w nos czy w nadgarstek, jest dla Ciebie jak rytuał. Nic nie wyraża uczuć do takiego stopnia jak te drobne gesty. Kiedy trzyma rękę na Twoim sercu i czuje jak ono stopniowo przyspiesza, kiedy gładzi kciukiem Twoją skroń, a Ty uśmiechasz się błogo upajając się rozkoszą która wynika z tego, że przy Tobie jest.
Miłość jest groteską. Przynosi tyle samo bólu co szczęścia. Wynagradza nam wszystko. Wszystkie niedogodności i potknięcia. Dwoje ludzi którzy mogą rozmawiać o wszystkim, mogą na siebie liczyć w każdym momencie, są dla siebie nawzajem ogromnym wsparciem. Ich ciała są jak mechanizm. Należą do siebie nawzajem, współpracują. Bez siebie nie tworzą już tak doskonałego urządzenia. Nie wiem czy zrozumiałeś. Są sobie niezbędni. Potrzebni.
Przynajmniej kiedyś byli.





Nie rozmawialiśmy wiele. Wręcz prawie wcale. Za to przeróżne dyskusje prowadziły nasze oczy, gdy spotkały się w przelotnym spojrzeniu. Znałam Twoje tak dobrze, że wystarczyła mi sekunda by odczytać nastrój, w jakim byłeś.
Zdradziły cie te chwile, kiedy po opowiedzeniu słabego żartu gdzieś tam w tle, zerkałeś czy się uśmiechnęłam. Zdradziły cie te momenty, gdy w wypełnionej ludźmi sali, kierowałeś swoje słowa głównie do mnie. Skąd to wiem? Nie tak trudno było odgadnąć…
I te próby nawiązania kontaktu. Błahe tematy rzucane niby z lekkością a przesycone lękiem i niepewnością.
Najpiękniejszą a zarazem najcieplejszą rzeczą, którą dla mnie zrobiłeś była próba przeczytania ‘Lalki’. Słyszałeś jak się nią zachwycałam. I przy pierwszej możliwej okazji rzuciłeś niby żartem, że czytasz ją bo cie zainspirowałam. Urocze było,gdy wyuczyłeś się trudnych zagadnień na mój ulubiony przedmiot, choć wiem, że sam go nie cierpiałeś.
I to jak robiłeś co mogłeś by jakkolwiek pomoc mi gdy była taka potrzeba.
Taki stan trwa już dwa lata. Pory roku się zmieniają. Kolejne semestry za nami. Matura i studia za pasem. Zastanawia mnie tylko jedno. Czy któreś z nas się odważy wykonać krok w przód. Czy któreś z nas pokaże, że koniec jednego jest początkiem drugiego, a nowe rozdziały mogą okazać się smaczniejsze niż marzenia. Nie wiem. Naprawdę. Ale powiem Ci, że nawet jeśli rozejdą się nasze drogi,nigdy nie pożałuję, że byłeś tym licealnym zauroczeniem.
Nigdy nie spotkałam kogoś takiego. I choć przede mną tak wiele życia, cichy głos mi szepcze, że już nie spotkam.



tumblr_n3cqteIJPb1sajoh5o1_500.gif

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga!