Od Elizabeth

Uchyliłam powieki czując czyjś wzrok na swoim ciele. Podniosłam się na łokciach i zmarszczyłam brwi widząc służącą. Mała dziewczynka, mająca zaledwie trzynaście lat stała tuż przy drzwiach. Wlepiła wzrok w ścianę za mną.
- Ojciec Księżniczki kazał mi Panią przygotować - powiedziała spuszczając wzrok. 
- Oczywiście - rzekłam pod nosem przeczesując dłonią włosy. Podniosłam się i zaczęłam rozczesywać swoje kruczoczarne włosy, które przy drobnej pomocy dziewczynki udało się upiąć w ciasnego koka.
- Jak się nazywasz ? - spytałam przyglądając się dwóm pięknym sukniom leżącym na moim łóżku.
- Eira, Księżniczko - szepnęła. Moje ciało przeszedł delikatny prąd. Lęk w jej głosie, był prawie namacalny.
- Nie mów do mnie Księżniczko. Wolałabym Eliza.
- Oczywiście, Ksii... Elizo - poprawiła się, a kąciki jej ust uniosły się w delikatnym uśmiechu, który mimowolnie odwzajemniłam.
Podniosłam błękitną suknię, z czarnym gorsetem, gdyż uznałam, że kolor ten idealnie pasuje do moich oczu. 
Gdy byłam już gotowa wyszłam z komnaty i spokojnym krokiem skierowałam się do sali, w której mój ojciec przyjmuje gości. Król Włoch miał za chwilę pojawić się na dworze, aby podpisać pomiędzy nami pakt Włosko-Francuski.
Gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się ujrzałam kilka stołów zastawionych wykwintnym jedzeniem. Jak zawsze oczywiście ojciec musiał urządzić huczne przyjęcie na cześć nowego sojusznika.
Rozejrzałam się dookoła szukając mego ojca wzrokiem. Zauważyłam go stojącego przy oknie i stukającego palcami o parapet.
Podeszłam do niego i stanęłam obok.
- Ojcze. Wszystko dobrze ? Nigdy jeszcze się tak bardzo nie denerwowałeś - położyłam mu moją małą dłoń na masywnym ramieniu - Może odpoczniesz ?
- Nie, Kochanie. Król lada chwila zjawi się na dworze.
Jak na zawołanie rozległ się dźwięk trąby, zwiastującej przybycie gościa.

~*~

Moje serce momentalnie przyśpieszyło widząc przystojnego młodzieńca stojącego tuż za gubernatorem. Zmarszczyłam brwi, gdy zauważyłam, że nie ma korony.
Książęta zawsze noszą przecież korony.
- Witaj we Francji, Henryku - zaczął mój ojciec podchodząc do siwiejącego już mężczyzny. - Oto moja córka - Elizabeth - wskazał na mnie ręką. 
- Niezmiernie miło mi Cię widzieć - odparł Król kiwając głową w moją stronę.
- A gdzież jest Twój syn ? - spytał ojciec marszcząc brwi, przez co na jego czole pojawiły się ledwo widoczne zmarszczki.
- Niestety nie mógł przyjechać. Zastąpi go mój najlepszy łucznik, Christian - powiedział przenosząc wzrok na bruneta stojącego za nim - Mam nadzieje, że nie będzie to problem.
- Oczywiście, że nie. Chodźmy do sali obrad. Elizabeth - ojciec zwrócił się w moją stronę - Mogłabyś wskazać Christianowi jego komnatę ? - poprosił, a ja skinęłam głową.
Odwróciłam się mając nadzieje, że chłopak pójdzie za mną, co uczynił z widoczną ulgą. Chyba nie lubił bycia w centrum zainteresowania.
Szliśmy w ciszy przez korytarz, a nasze kroki odbijały się echem przez całą naszą drogę do pokojów gościnnych.
Stanęłam przed drzwiami wskazując je dłonią.
- To jest Twój pokój. Gdybyś czegoś potrzebował służące są do twojej dyspozycji, a z pytaniami zwracaj się do mnie - uśmiechnęłam się delikatnie i spróbowałam go wyminąć, jednak zagrodził mi drogę.
- Chciałabyś zostać ? - wyszeptał mi do ucha, przez co moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
- Nie. - wydusiłam cofając się - Nie mogę.
- Chcę się tylko dowiedzieć paru rzeczy o tobie. Nic zobowiązującego - wzruszył ramionami zmniejszając odległość między nami. 
- Służący roznoszą plotki. Reputacja Francji ucierpi, jeśli zaczną oni wygadywać niestworzone rzeczy o księżniczce - położyłam mu ręce na klatce piersiowej i delikatnie odepchnęlam - Przepraszam.
Oddaliłam się chcąc zapomnieć o błękitnych szmaragdowych, które ciągle wracały do mojej głowy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga!