Zakryłam usta dłonią próbując zdusić w sobie krzyk. Cofałam się do tyłu do chwili, kiedy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Wszystko dobrze, Pani? - spytał wysoki, barczysty brunet o szmaragdowych oczach, które wpatrywały się we mnie przenikliwie.
- Ja... - zająknęłam się. Wszystko wokół mnie zaczęło się romywać. Mężczyzna zaniepokojony podprowadził mnie do ławki, jednak gdy już miałam siadać przed oczami pojawiły mi się czarne plamy i upadłam tracąc przytomność.
Obudziłam się w jasnym, białym pomieszczeniu. Pomimo zasłoniętych żaluzji, pokój promieniował wręcz światłem i energią, której mi brakowało. Naglę drzwi się otworzyły i do środka wszedł mężczyzna, który uratował mnie przed wilkiem. Przyjrzałam mu się dokładniej. Ubrany był w ciemnozielony strój strażnika, a na jego twarzy widniał kilkudniowy zarost.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i oparłam o ramy łóżka. Brunet ustadł na krześle obok mnie, dzięki czemu mogliśmy w końcu porozmawiać.
- Dziękuje - powiedziałam przerywając ciszę pomiędzy nami.
< Michael? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz